Jest to słynny smakołyk kuchni mandaryńskiej (pekińskiej, północnej), a obecnie wręcz chińskie danie narodowe. Jej przygotowanie to skomplikowany, wieloetapowy proces, w którym ważne jest zarówno przyrządzenie mięsa, jak i jego podanie.
Należy wiedzieć, że potrawa ma długą tradycję związaną z panowaniem dynastii Song (960-1279). Procedury jej przygotowania zmieniały się wraz z upodobaniami kolejnych cesarzy. Obecny przepis zawdzięcza swój charakter dynastii Ming i od XVII stulecia nie uległ zmianie. Dość powiedzieć, że oryginał zawiera się w piętnastu tysiącach słów. Za panowania cesarzy tej dynastii w Pekinie zaczęły powstawać eleganckie restauracje przygotowujące kaczkę po pekińsku. Co ciekawe, ptaki pochodziły ze specjalnych hodowli, były karmione zbożem i soją, pieczone na paleniskach opalanych aromatycznym drewnem z drzew owocowych. Do dziś w północnych Chinach, zwłaszcza w Pekinie, są restauracje specjalizujące się w pieczeniu tej potrawy.
Cały proces przygotowania tej potrawy zabiera aż 60-70 dni. Do oryginalnego dania używa się specjalnie tuczonych kaczek określonej rasy. Sprawioną tuszkę po kilkakroć napełnia się gorącą wodą lub specjalnym wywarem, a niekiedy pomiędzy skórę a mięso wdmuchuje powietrze. Wszystko po to, aby po upieczeniu sztuka wyglądała okazalej, skórka zaś lepiej odchodziła. Dla zapewnienia złotego koloru i nadzwyczajnej chrupkości wciera się w nią syrop z cukru słodowego. Wnętrze tuszki napełnia się gorąca wodą, aby mięso nie było zbyt suche. Potem wiele dni suszy się kaczkę w przewiewnym miejscu. Następnie wiesza ją na specjalnym drewnianym drążku i według ściśle opracowanego planu wstawia na przemian nad ogień rozpalony drewnem z drzew owocowych (dawniej było to drewno daktylowe, śliwkowe, morelowe), a potem odstawia do tyłu pieca. Należy wiedzieć, że po upieczeniu kucharz demonstruje gościom złocistego ptaka, a następnie w ciągu 5-7 minut (to sztuka!) wycina z niego ponad sto plasterków. Każdy z biesiadników własnoręcznie zawija je w placki (naleśniki mandaryńskie), dodając pokrojoną wiosenną cebulkę (dymkę) i paseczki świeżego ogórka oraz warzywny sos „hoisin” o specyficznym smaku. Potrawę zwyczajowo je się palcami, zwijając placuszki w rulonik. Za sprawą miodowej marynaty i umiejętnego pieczenia mięso kaczki rozpływa się w ustach, choć skórka pozostaje chrupiąca. Ale to jeszcze nie koniec uczty! Nie na darmo Chińczycy słyną z tego, że wykorzystują wszystko, co tylko nadaje się do jedzenia. Na kościach oraz innych częściach upieczonej kaczki, które nie trafiły na talerz, gotuje się zupę. Jest podawana na końcu uczty, kiedy znikną już placuszki.